Początek roku. Od jutra znowu będą gonić nas terminy, ważne sprawy, niedokończone projekty, umówione spotkania. A może by tak...
A może by tak nieco zwolnić? Zatrzymać się? Przyjrzeć, czego nam potrzeba tak naprawdę, a nie co wydaje nam się, że byśmy chcieli albo czego oczekują od nas inni?
Czytam właśnie książkę Pochwała powolności. Autor (Carl Honore) opisuje przyczyny przyspieszenia tempa życia na świecie i poszukuje recept na jego spowolnienie. Opowiada m.in. o sali konferencyjnej, w której widnieje napis "Zaczynamy, kiedy jesteśmy gotowi" - bardzo mi się spodobał, zwłaszcza ze względów zawodowych ;-)
Ale na poważnie: czy nie byłoby wspaniale, gdybyśmy częściej rozpoczynali nasze działania wtedy, gdy czujemy, że to najwłaściwszy moment? Nie poganiani przez innych, nie pospieszani przez samych siebie? Gdybyśmy odkryli własne tempo?
Czy nie byłoby wspaniale mniej skupiać się na "powinnościach", a więcej na tym, co ważne i istotne? Może wtedy znaleźlibyśmy czas na pochylenie się nad drugim człowiekiem, wysłuchaniem jego historii a nie zbywalibyśmy innych kilkoma prędko wypowiedzianymi słowami?
Czy nie byłoby wspaniale cieszyć się zwyczajną-niezwyczajną-codziennością?
Może zrobilibyśmy wtedy w życiu mniej rzeczy, ale byłyby one bardziej wartościowe?
Kochani,
na Nowy Rok życzę sobie i Wam , abyśmy żyli dobrze - choć niekoniecznie szybko.
O Kochana, ja to już w 2012 taki zwolniłam, że teraz przyśpieszyć nie mogę. I co zrobić?
OdpowiedzUsuńtak trzymać i dawać dobry przykład :)
OdpowiedzUsuń