Za mną bardzo pracowity kwiecień. Spotykałam się z wieloma osobami.
Dzisiaj siedzę na kanapie pod turkusowym kocem i staram się pomieścić przynajmniej niektóre z nich w mojej głowie i sercu.
- T., który niedawno został szefem. Pochłania wiedzę i uczy się z chwili na chwilę. Ma otwarte oczy, uszy i duszę. Szelmowsko się uśmiecha. Chciałby cały świat naprawić. I tylko czasem nie odbiera sms-ów, że obiad czeka.
- M., która z przerażenia zapadła się w krzesło, gdy siedzący obok niej G. wrzasnął: "proszę mi nie przerywać!", a potem dodał "jestem bardzo spokojnym i uprzejmym człowiekiem". Pod kocem byłoby jej cieplej.
- A., która przekonuje się, że "wielcy ludzie sprawiają, że czujesz się wielki, a mali, że stajesz się coraz mniejszy". A. starannie zaczyna dobierać osoby, z którymi rozmawia o swoim sercu.
- K., który wchodzi nocą na Kilimandżaro i błyszczą mu się oczy, gdy o tym opowiada.
- E., która nie lubi jakichkolwiek zmian, nie znosi urlopów i podróży i nie wie, co mogłoby jej sprawić frajdę w pracy.
I jeszcze M. Moja ukochana Przyjaciółka. Dzisiaj miałyśmy usiąść przy kawie i chciałam zasłuchać się w jej opowieści, ale "zdzierała paznokcia" i leży otumaniona lekami na swojej kanapie pod innym kocem.
Jej brakuje mi najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz