Cichy szept.
Jedynie na to było mnie stać wczoraj wieczorem. Resztką sił poprosiłam mojego Boga, aby spojrzał na mnie łaskawie i zatroszczył się o to, o co ja w żadnym wypadku zatroszczyć się nie mogę.
A dzisiaj sprawy w szalonym tempie zaczęły się wyjaśniać, porządkować, układać. Oczywiście w sposób lepszy niż w moich najśmielszych oczekiwaniach.
I wiem, od bardzo dawna wiem, że On właśnie taki jest.
Słuchający. Cierpliwy. Kochający.
Wiem, a jednak za każdym razem Jego miłość mnie absolutnie obezwładnia.
Dziękuję Ci Panie, że nie muszę krzyczeć, byś mnie usłyszał.
Że wystarczy cichy szept.
Cieszę się, że to też i mój Bóg :)
OdpowiedzUsuńw cichym powiewie przychodzisz do mnie Panie... :) piękny wpis.
OdpowiedzUsuń